–       Mam problem z przeszłością. Robiłem rzeczy, których nie powinienem robić. Z których nie jestem dumny. Dużo tego było. Skrzywdziłem wiele osób. Teraz jest inaczej, zmieniłem się, ale… wciąż mam poczucie winy.

– A w jaki sposób się ono manifestuje?

– Noo, czasem jest tak, że wstaję i nie wiadomo skąd mam złe samopoczucie. Nie wiem skąd, ale jest.

– I ono jest odnośnie twoich zachowań z przeszłości?

– Tak.

– I myślisz sobie na teraz, że jaki jesteś?

– No… taki OK.

– To po co ci to poczucie winy?

– Ale ja sam nie wiem, skąd ono się bierze. Jest jakieś zakodowane w podświadomości.

– Po co ci to potrzebne? Do czego ci to?

– Nie wiem. Może, żeby tego nie powtórzyć?

– Chcesz to poczucie winy?

– Nie.

– To je wypierdol.

– (śmiech)

– Po prostu. Po co ci to?

– Powiem ci, że to jest tak, że to się pojawia jakby samo czyste uczucie cierpienia. Teraz potrafię się już czasem dystansować do tego. I nawet bywa to fajne. Że człowiek niby cierpi, ale odsuwa się od tego i patrzy z boku.

– To się nazywa dysocjacja. Przestaje boleć, przestajesz to odczuwać. Zadam ci pytanie: kim jesteś?

– Sobą.

– A jaki jesteś?

– Jaki? Normalny. Nie wiem, co powiedzieć.

– Numer polega na tym, że nikt tego nie wie, jaki jesteś. Nawet ty.

– No właśnie dlatego nie potrafię na to odpowiedzieć.

– Wiesz dlaczego? Bo można stwierdzić jedynie, jaki byłeś. Bo to, co masz w tej chwili, jest skutkiem twoich przeszłych zachowań. Zgadza się?

– Tak.

– Więc taki byłeś. To cię zbudowało. Twoje przeszłe zachowania spowodowały, że jesteś tu i teraz taki a nie inny. Kluczowe znacznie ma, co chcesz zrobić tu i teraz,  żeby być takim, jakim ty chcesz być.

Dopada cię poczucie winy wskutek historii z przeszłości? To było. Śmiej się z tego. Już nie ma. Zobacz: myśl i zaraz za nią uczucie. Myślisz „zrobiłem krzywdę” – czujesz ból. Albo odwrotnie: czujesz ból – myślisz „zrobiłem krzywdę”.

Zrobiłeś. Czy pogodziłeś się z tym?

– No, myślę, że z niektórymi rzeczami jeszcze nie do końca.

– Dlaczego? Przecież zrobiłeś.

– Jeszcze jest kilka rzeczy, które gdzieś tam siedzą. Przypominają się.

– Zobacz: zrobiłeś to. Pogódź się z tym. Możesz to cofnąć?

– Nie.

– Jak myślisz: co możesz zyskać godząc się z tym, że to zrobiłeś?

– No, uzdrowienie.

– Powiem ci, że ja kiedyś byłem niezłym chujem.  Byłem, przyznaję. Rzecz w tym, że już nie jestem. Pogodziłem się z tym. Wybaczyłem sobie. Kogo mogłem, przeprosiłem. Przepraszałem tak naprawdę nie dla tych ludzi, tylko dla siebie. Co oni dalej z tym zrobią, to już nie moja sprawa. Czy będą chcieli to dźwigać? Ja nie chcę.

Po co to dźwigasz? Po co ci te kamienie w plecaku?

Mi było strasznie ciężko. Ostatnią osobą, którą przeprosiłem za wyrządzone mu krzywdy, był mój syn.

Poczucie winy możesz mieć często wtedy, gdy nie załatwiłeś sprawy do końca. Co to znaczy?

– Wyciągnąć z niej prawidłowy wniosek.

– Jedna rzecz. Kolejna?

– hmm.

– Naprawić na tyle, na ile można naprawić. Po prostu. Przeprosić. I wybaczyć. Sobie. To jest absolutnie podstawowa rzecz. Zrobiłem. Taka była moja droga. Dzięki niej mogłem dojść tu, gdzie doszedłem.

Zraniłem ludzi. Przeprosiłem. Zdarzało się, że ktoś mi powiedział, żebym spierdalał.

Ok. ma prawo, ja przeprosiłem. Kiedyś skrzywdziłem kobietę rozstając się z nią i zadzwoniłem po kilkunastu latach i powiedziałem jej, że przepraszam. Ona powiedziała, że nigdy nie myślała, że jej to powiem. Teraz mamy normalne relacje.

Rzecz w tym, że to ja nosiłem ten ciężar.

A tobie? Po co ci on?

Puść te kamienie. Załatw sprawy do końca. Nie ma innej drogi. Najważniejsze, żebyś wybaczył sobie. I zaakceptował, że to zrobiłeś. Teraz możesz to naprawić. Żeby przestać jechać na poczuciu winy, przestać dźwigać te ciężary, które trzymają cię w dupie.

– Jest to bez sensu.

– A ludzie tak żyją latami. I potem zgryzota, choroby, siada wątroba, serce, płuca.

Bo trzymają to w środku. Zamiast puścić. I to się kisi w nich. Po co? Puść. Napraw, co możesz.

Zostaw to, czego nie możesz zmienić.

– Kurde, właśnie. Zostaw to, czego nie możesz zmienić.

– Dam ci przykład. Podczas warsztatów ludzie denerwują się, że za głośno muzyka, inni, że za cicho, jedni, że za ciemno, inni, że za jasno itd. etc. Cały czas coś nie tak. Bo mają takie, a nie inne oczekiwania. Dobrze jest to sobie przerobić i stwierdzić, że: jest jak jest. Czy mogę coś zmienić? Może i mogę. Ale czy potrzebuję? Akceptuję rzeczywistość taką, jaka jest.

Po prostu. Jak mogę, to mogę. Ale czy chcę?

Czasem jest tak, że sobie w wolnym czasie medytuję. Ktoś włącza muzykę. Fragmencik, potem następny. Mógłbym się wkurwiać, że mi przeszkadza. Ale taka jest właśnie Muzyka tego świata. Czasem idę sobie do centrum handlowego z żoną, ona idzie na zakupy, a ja siadam i medytuję. W tej całej zadymie. Bo słucham muzyki świata. I jestem jej częścią. Akceptuję to w pełni. I wtedy wszystko znika. Złość, żal, te sprawy.

Akceptacja. Zrobiłem wiele rzeczy. To, co mogłem naprawić, naprawiłem.

Przeprosiłem mojego syna i naprawiam. Bo co z mojego poczucia winy, że mój syn siedzi w więzieniu? Bo gdybym go lepiej wychował, to by był porządnym człowiekiem, a nie siedział w pierdlu. Przeprosiłem go za to, że kiedy mnie potrzebował, to mnie nie było. Kiedy chciał, żebym z nim był, bawił się, zajmował, słuchał jego problemów, to pracowałem, zarabiałem pieniądze. Kupowałem mu najdroższe zabawki i szedłem pracować. Nie było mnie wtedy, kiedy mnie potrzebował.

On wołał o moją uwagę, a ja tego nie słyszałem. Co z tego, że ja mu okazywałem miłość kupując najdroższe zabawki, wysyłając go do najdroższych szkół, skoro on zabawki psuł, a do szkół nie chodził. Bo chciał mnie. Moją uwagę.

Teraz to naprawiam. Nasza relacja się zmieniła. Powiedział mi ostatnio, że stracił wszystko, ale zyskał ojca. Wiesz, co to dla mnie znaczy?

Akceptuję, czego nie mogę naprawić. Jeśli nie mogę, trudno. Puszczam. Jak chcesz z tym zostać, twoja sprawa. Po co ci te kamienie?

– Do niczego nie są mi potrzebne.

– Załatw to. Pogódź się. Zaakceptuj. Wybacz sobie. To twoja droga. Twoja historia. I ona jest piękna, jedyna w swoim rodzaju, bo jest twoja.

 Kolejna rzecz: według czyich kryteriów oceniasz siebie?

– Hm. No świata.

– Pamiętaj, że jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził. Nawet Chrystusa ukrzyżowali!

– No.

– I zadaj sobie pytanie: co możesz zrobić, żeby zrzucić plecak? Może całego się nie da na raz. Ale kamień po kamieniu. Żeby się z tym pogodzić. Krok po kroku. Jeśli chcesz, zrób to.

  – Potrzebuję się zabrać za to. Miałem zapisywać różne rzeczy. Bo jak coś przypomina się po raz któryś, to powinno być zapisywane…

– Powinno.

– Tak powiedziałem?

– Dlatego nie zapisujesz. Zazwyczaj kiedy używamy tego typu określeń, blokujemy się. Bo, jak myślisz, gdzie jest źródło decyzyjne, kiedy ja do Ciebie powiem, że powinieneś to i to?

– Na zewnątrz.

– A „musisz”?

– Zewnątrz.

– A kiedy sam sobie mówisz: powinienem, to gdzie jest źródło?

– Cały czas na zewnątrz.

– Te całe „muszę”, „powinienem” pojawia się stąd, że z zewnątrz otrzymujemy informację, albo sami tworzymy sobie taką projekcję, że nie jesteśmy tacy, jacy inni chcą, żebyśmy byli. Inni rzutują na nas swoje gry, oczekiwania etc.

Ktoś ciebie postrzega w jakiejś roli, a ty możesz siebie postrzegać w zupełnie innej.

Będzie ci narzucał: wiesz, powinnaś to, musisz tamto. Co to robi?

– No, albo się dostosuję, albo nie.

– Dokładnie. Ulegniesz, albo nie. Czasami jest tak, że tak mocno zaczynamy się gubić w tym wszystkim, że przejmujemy te wszystkie historie z zewnątrz i zaczynamy mówić do siebie. Muszę to, powinienem to, wypada tamto. Z jednej strony chcemy, z drugiej coś nie puszcza, a no głównie to, że na poziomie podświadomym mamy opór. Podświadomość pokazuje nam środkowy palec. A takiego muszę!

I tak nastawia twoją świadomość, żeby oporować. Teraz, żeby zaczęło się układać, możesz zastąpić sobie tę formę na „chcę”. I kiedy myślisz, że powinieneś, zadaj sobie pytanie, czy chcesz.

– A nie jest tak, że są rzeczy, które trzeba zrobić?

– No, w sumie są rzeczy, które trzeba. Jak cię kupa dociśnie, to trzeba iść na kibel. Albo umrzeć. A tak serio, to są takie rzeczy. Ale zawsze możesz sobie zadać pytanie: co wybieram? Bo nawet jak mi się bardzo chce kupę, a jestem w kinie, to mogę wybrać: pierdolę, nie idę, walę w majty. Rzecz w tym, że liczę się z konsekwencjami.

Czym się różni dziecko od dorosłego?

– Nie jest świadome konsekwencji.

– Jak byłem dzieckiem, to na każdej klatce schodowej był wielki napis: „Za szkody wyrządzone przez dzieci, materialnie odpowiadają rodzice”.  Jak graliśmy w piłkę na podwórku, to wyniki można było poznać po ilości wybitych okien. A my, dzieciaki oczywiście luzik, bo w najgorszym razie tylko lanie. Reszta rodzice.

Dorosły od dziecka różni się tym, że bierze odpowiedzialność za to, co robi. I zastanawia się, jakie będą skutki.

Na przykład: jak cię teraz walnę w twarz, to może mi nie oddasz, ale może i oddasz.

A ponieważ całkiem spory z ciebie chłop, to nie bardzo by mi się to podobało. Zdaję sobie sprawę z konsekwencji. W związku z tym nie uderzę cię.

– Dzięki. Ha!

– A dzieciak podchodzi i wali. Mojego kumpla tak córka załatwiła. Strzał w torbę taki, że koniec. Bo nie zdaje sobie sprawę, że są konsekwencje. Zazwyczaj rodzice to robią. Biorą na siebie. Rzecz w tym, że czego się Jaś nie nauczy, tego Janek nie będzie potrafił.

– Uczyć dziecko odpowiedzialności.

– W jaki sposób uczyć? Jest takie piękne powiedzenie: „Nie mów ludziom o Bogu. Żyj tak, żeby cię pytali o Boga”.

Wtedy są otwarci. Chcą słuchać. Bo jak nie chcą, to będziesz mówił i co? Możesz przypierdolić, a on dalej ciebie nie będzie słuchał. Jak pokażesz dziecku, co to jest odpowiedzialność, że ty jesteś odpowiedzialny, że jeżeli „a” to „b”, to on to pozna.

Jakie mogą być konsekwencje. Negatywne, pozytywne. Jakie będą konsekwencje tego, że zaczniesz zrzucać plecak?

– Na pewno będę szczęśliwszy.

– Czasami po prostu wiesz. Bo nie jesteś już dzieckiem. Masz doświadczenie. A jak nie masz, to właśnie będziesz je zbierał, i będziesz ponosił tego konsekwencje. Czasem pozytywne, czasem negatywne. I tego się uczysz. Na tym polega bycie dorosłym. Załatw sprawę jak najszybciej. Jak chcesz.

Bo po co się dłużej męczyć?


0 komentarzy do “Kamienie w plecaku – o zostawianiu przeszłości i wybaczaniu sobie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane wpisy

Rozmowy z Wujciem Włodziem

Świat Cię potrzebuje!

W biegu wpadłem do dużej galerii handlowej kupić coś do jedzenia. Zadzwoniła do mnie moja ukochana i opowiedziała o tym, że jakiś nieznajomy pan pokazywał jej filmiki dzieci umierających w bombardowaniach w Syrii. Wtedy uderzyło Read more...

Rozmowy z Wujciem Włodziem

Lęki i strachy – o przezwyciężaniu strachu i chceniu

– Bardzo się boję. – Czego? – Tego z czym będę się miała zmierzyć w życiu. Tego,  że będę musiała wrócić w pewne obszary mojego życia. I że będę się bardzo bała. I że wszystko Read more...

Rozmowy z Wujciem Włodziem

Wkurwiam się

Wkurwiam się. Bo wciąż żyjemy żeby przetrwać. Bo daliśmy zamknąć się w klatkach. Też tych złotych. Bo wybieramy wygodne kapce zamiast surowej przygody życia na krawędzi. Wkurwiam się. Bo walczymy ze sobą. Ścigamy się zabijając Read more...