Marek: – Ostatnio chodzę jakiś podenerwowany. Nie mogę się uspokoić. Jak coś mi wejdzie w głowę, zamartwiam się cały czas. Chodzę i mielę. Po mamie to mam. Teraz na przykład dwóch uczniów przyuczam do mojej pracy. I cały czas się martwię, czy dobrze robię, czy nie. Jak wstaję to nie ma tak, że chwila relaksu, odpoczynku. Tylko od razu zaczynam myśleć. Co będzie dzisiaj. Aha, to będę tu, jadę tam, trzeba to, materiał, to, tamto. Niby się nie denerwuję, ale to jakby w ciągłym napięciu było.

 

Wujcio Włodzio: – A powiedz mi: po co tak się zamartwiasz?

– No właśnie chciałbym przestać. A im bardziej chcę się nie zamartwiać, to tym bardziej mi to nie wychodzi.

 

– A co chcesz?

 

– Większy spokój na pewno. Chciałbym to robić z większym spokojem.

 

– A co sobie mówisz, kiedy się pojawiają tego typu myśli?

 

– No, to mówię sobie właśnie, żeby się nie denerwować.

 

– I jaki efekt?

 

– Odwrotny. I to z podwójną siłą.

 

– Zgadza się i to jest normalne.

 

– Jak to?

 

– Bo nasza podświadomość nie rozumie zaprzeczeń. Zwłaszcza kiedy są to polecenia. Dam Ci przykład. Wyobraź sobie, że wracam spóźniony do domu i mówię żonie: kochanie, tylko się nie denerwuj. Jak myślisz, co się dzieje?

 

– Denerwuje się.

 

– Dokładnie. Co się dzieje, kiedy małemu dziecku mówisz: nie przewróć się? Nie rozlej zupy?

 

– Robi to?

 

– Tak. Schemat podświadomości jest bardzo prosty. W zasadzie zero jedynkowy. Albo coś jest, albo tego nie ma. Język podświadomy nie rozumie przypuszczeń, zaprzeczeń, trybów warunkowych.

To rozumie świadomy umysł. Świadomy jest linearny. Rozmyśla, analizuje, zna te wszystkie historie.

Jeżeli wydajesz sobie komendę:” nie denerwuj się”, twój umysł nieświadomy wywołuje stan zdenerwowania tylko po to, żeby świadomy umysł mógł temu zaprzeczyć.

„Nie zamartwiaj się tym”, „Nie denerwuj się”. Świadomy umysł to rozkmini. Rzecz w tym, że powiedziałeś, że wraca to do ciebie ze zdwojoną siłą. Bo podświadomy komunikat to: denerwuj się, zamartwiaj się.

Dlatego pytam: co chcesz w zamian?

 

– Spokój.

 

– Więc mów do siebie: „uspokój się”, zamiast: „nie denerwuj się”. „Przestań o tym myśleć” zamiast „nie myśl o tym”.

 

– Ha, rozumiem.

 

– Wtedy podświadomość zaprzęgasz do współpracy, a nie do sabotowania swoich działań.

Tak to działa. To jeden z najprostszych komunikatów dla umysłu nieświadomego. Im bardziej nie chcemy, tym bardziej to mamy.

Nie wiem, czy widziałeś strukturę tych dwóch umysłów?

Umysł świadomy wygląda jak wierzchołek góry lodowej. A cała reszta to umysł nieświadomy. I on w pewnym sensie steruje naszymi instynktami, naszymi zachowaniami. I nie zdajemy sobie sprawy, że ten podświadomy kawałek nami zarządza.

Gdy zmienimy formę lingwistycznej komunikacji, również z podświadomością, to zaprzęgamy ją do pracy.

Mało kto zdaje sobie z tego sprawę.

Zamiast „nie denerwuj się”, myśl „spoko, luzik, dam radę”.

Zobacz, co za tym idzie. Kiedy zaczynamy się denerwować, umysł przestaje myśleć logicznie. Im więcej emocji, tym mniej logicznych zachowań. Tym więcej popełniamy błędów. Tym bardziej się zamartwiamy, i już wchodzimy w kółeczko.

Jedną z najprostszych metod, która zwykle działa, jest właśnie zmiana komunikacji ze swoją podświadomością. „Uspokój się, będzie dobrze”. Zamiast „nie spierdol tego”, „Zrób to jak najlepiej”.  Jak chcesz to zrobić?

 

– Jak najlepiej.

 

– Jakie widzisz efekty do tej pory?

 

– Uczą się. Powoli, do przodu. Choć wkurzają się jak za często zwracam im uwagę. Że się mądrzę. Wtedy to już nie wiem, jak do nich podchodzić.

 

– Daj przykład.

 

– Jeden jest trochę leniwy. I trzeba go poganiać, żeby nauczyć od razu szybkiej pracy. Mamy tam limity do wyrobienia za dzień. Im szybciej się nauczy, tym szybciej przejdzie na normalną stawkę. Już go poganiałem. I on w którymś momencie do mnie, że to przeze mnie robi wolno, bo ja mu źle przygotowuje robotę.

I zabolało mnie. Że kurde, gościu, jak cię tu uczę, serce wkładam, a ty mi jeszcze sapiesz. Strasznego nerwa złapałem.

 

– Bo przyjąłeś to. Formę etykietki. Jak myślisz, co dla tego chłopaka jest ważne?

 

– Utrzymanie pracy.

 

– Zarobki też?

 

– No, mamy trudną sytuację w Polsce.

 

– Jak myślisz, czy chciałby szybciej wejść na wyższą stawkę?

 

– Na pewno.

 

– A co, gdybyś mu powiedział: jeżeli będziesz robił tak i tak, pracował szybciej, to dzięki temu szybciej wskoczysz na wyższą stawkę. Ponieważ to jest dla niego ważne. Zgadza się?

 

– No, jest.

 

– I zobacz: cel osiągasz ten sam, teoretycznie, jakbyś mu mówił: szybciej, szybciej. Rzecz w tym, że jak mówisz mu: szybciej, to on może się czuć przymuszany do roboty. Ale kiedy wiesz, że dla niego ważne są pieniądze i mu powiesz, że jak będzie robił szybciej, to zarobi szybciej i więcej, to chyba go to przekona. Wtedy nie będziesz ciulem, chujem, tylko git kolesiem.

Zmiana odniesienia: co dla niego jest ważne? W jaki sposób mogę go zmotywować do pracy?

Od szybkości pracy zależy spłata jego kredytu, co kupi i tak dalej.

 

– No właśnie ma kredyt. Ale jest bardzo leniwy. I nie wiem, jak to powiedzieć, bo nie chcę mówić rzeczy w stylu: ty leniu, czy coś.

 

– Tak jak mówiliśmy: Jeśli będziesz szybciej pracował, szybciej dostaniesz normalną stawkę i awans.

Tak naprawdę nie o to chodzi, czy on jest leniwy, czy nie. Bo on może mieć na to punkt widzenia, że jest mniej zdolny, albo bardziej. Że mu wychodzi, albo nie. Ty postrzegasz ze swojej perspektywy. On ze swojej. Jak zaczniesz mówić do niego z jego perspektywy, nie ze swojej, to będziesz mówił językiem rzeczy, które są dla niego ważne. I on to zrozumie.

Możesz mu nawet wyliczyć, ile zarobi, jeśli będzie robił rzeczy w konkretny sposób.

I normalnie z nim rozmawiasz i wtedy traktuje Cię jak przyjaciela, a nie jak kapo.

 

– Albo majstra. Ja mam nawyki po gościu, który mnie przyuczał. On dużo krzyczał i poganiał.

 

– Pewnie miał swoje lata i sposoby.

 

– Wyznawał zasadę, że „jak nie będziesz człowieka jebał, to do niego nigdy nie dotrze”.

 

– Ok. Być może to kiedyś działało. Ale u ciebie to nie działa.

 

– Właśnie, ja dużo potrzebowałem czasu, żeby się nauczyć tej pracy, i długo to do mnie nie docierało.

 

– Kiedyś był zupełnie inny system pracy. Inne czasy. Tym bardziej w Polsce: czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy.

 

– A jak jestem majstrem, to już spokojnie mogę jebać wszystkich.

 

– Ha ha. No, bo już mogę. Wcześniej mnie jebali, teraz ja będę jebał. Takie prawo, takie reguły. Ale to się zmieniło.

 

Natomiast zaciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz. Że tak mocno przyjmujesz etykietki. Identyfikujesz się z nimi. Ktoś coś powie o tobie i ty to przyjmujesz.

 

– Staram się nie brać tego do siebie.  W tamtym momencie bardzo starałem się mu pokazać, że to mnie nie rusza. Ale ruszyło. Normalnie się nie przejmuję.

 

– Bo tak to bywa, że większość ludzi za swoje niepowodzenia szuka usprawiedliwień w innych. Sukcesy to ja, ale niepowodzenia to on. To przez niego. Ja robię najlepiej, to on mi źle podaje.

Jak myślisz: według jakich wzorców i kryteriów ciebie nazywają?

 

– Hm.

 

– Mają jakieś wzorce. Za moich czasów jak ktoś miał długie włosy to był hipisem. Teraz to jest pewnie jakiś świr, narkoman, pedał, żyd, cyklista.

Czy to oznacza, że on nim jest? To oznacza tylko tyle, że jakaś osoba tak go postrzega. Ponieważ ma jakieś oczekiwania jego zachowań w stosunku do siebie. Rzecz w tym, że to są tej osoby oczekiwania, a nie jego obietnice.

Jeżeli ktoś sobie oczekuje, że się będziesz zachowywał tak i tak, a ty się zachowujesz inaczej, to nazywają ciebie chujowym szefem, upierdliwcem. I jak to łykniesz, to zaczyna się kłopot, bo to wcale nie dotyczy ciebie, tylko postrzegania ciebie. To wcale nie oznacza, że taki jesteś. To oznacza tylko, ze ta osoba tak ciebie postrzega, bo ma taki, a nie inny wzorzec postrzegania takich historii.

To jest tak, jak masz sygnalizację świetlną. Nauczyłeś się, że na czerwonym się zatrzymujesz.

Pomyśl sobie, że masz wzorzec, że na czerwonym się zatrzymujesz, na zielonym jedziesz, a w jakimś państwie jest odwrotnie. Załóżmy. Jak wtedy funkcjonujesz?

 

– Na odwrót.

 

– Bo funkcjonujesz według jakiegoś wzorca, schematu, który tak głęboko wniknął w ciebie, że wydaje ci się, że jest twój. Ale nie jest twój. Jest nauczony. Wszystko co masz, nie jest twoje, jest nauczone. I to wszystko można zmienić. Możesz się nauczyć nowych rzeczy.

I tak samo inni ludzie ciebie postrzegają poprzez swoje wzorce, nauczone.

Bo ksiądz powiedział na ambonie, że długie włosy, ubrany na czarno, to satanista. No i mam ramkę, mam wzorzec, widzę takiego, myślę: o! Satanista.

I postrzega tak. Ma taki prosty poziom świadomości. Jak sygnalizator. A co się dzieje kiedy nie ma sygnalizatorów? Nie wiadomo, co robić.

Ludzie sobie upraszczają. To wcale nie oznacza, że jesteś taki. Ale dopóki to przyjmujesz, dopóki to łykasz, to nie najlepiej.

 

Nie wiem, czy wiesz, że tego też zostaliśmy nauczeni. Od maleńkiego. Pierwszą rzeczą, którą ktoś ci zrobił po urodzeniu, to nadał ci imię.

 

– Już mnie opisali.

 

– Na dzień dobry. I uwierzyłeś, ze jesteś Markiem. Potem, że jesteś zdolny, albo niezdolny, bo ktoś tak zaczął mówić na ciebie w szkole. Potem, że ładny, albo piękny, bo ktoś tak uznał. Rzecz w tym, że to wcale nieprawda. To jest tylko to, jak Ciebie ktoś postrzega, jak nazywa.

 

W jezyku staropolskim nie pytano, jak masz na imię, tylko jak cię zwą. A jak ktoś był niskiego stanu, to jak ciebie wołają. Jak ciebie nazywają, wołają.

Nazywają ciebie Markiem. Nie jesteś nim. Nie urodziłeś się nim. Ktoś Ciebie nazwał. Pewnie rodzice. I wierzysz, że nim jesteś.

Tak jak wierzysz, że jesteś złym szefem. Bo ktoś ciebie tak nazwał. A to wcale nie jest prawda. Po prostu ktoś Cię nazywa tak albo siak. Niech sobie Ciebie nazywa.

 

– To jest jego proces postrzegania.

 

– Kłopot się zaczyna, gdy zaczynamy w to wierzyć. Utożsamiać się z etykietami, które nadają nam ludzie. Zdolny, ale leniwy. Leniwy, pracowity, mądry, brzydki, z celulitem.

 

Moja mama nie miała cellulitu. Moja babcia też nie. Dopiero ktoś wpadł na pomysł, żeby zacząć sprzedawać różnego rodzaju preparaty i o, proszę bardzo, zrobimy, że cellullit jest zły. Że jest brzydki. I ludzie w to uwierzą i będziemy sprzedawać preparat, który nie pomaga, albo na chwilę, ale bach, kasa leci.

Podobał mi się Pazura, który powiedział w jakimś kabarecie, że gdyby nie reklamy to on by myślał, że Cellulit, to jakiś grecki Bóg.

 

– Ha ha (śmiech).

 

– Do mnie też kiedyś żona z tym przyszła i nie wiedziałem o co chodzi. Dla mnie to w ogóle nie robiło różnicy. Ale jej wmówiono, że to robi różnicę dla urody. I zaczęła wydawać pieniądze na coś, co tak naprawdę nie istnieje. Tylko po to żeby nabijać przemysł kosmetyczny.

Niedawno się pojawiła nowa choroba: syndrom niespokojnych nóg. Jakie to genialne, żeby na to sprzedawać preparaty!

Też o tym myślę: wymyślić syndrom smyrania w dupie. I reklamy w stylu: jak mnie smyra w dupie, czopek Wujcia Włodzia kupię.

I po kłopocie i nie smyra.

 

Jeżeli nauczysz ludzi i wyrobisz w nich wzorce, że na wszystko mogą wziąć pigułkę i oni w to uwierzą, to masz klientów do końca życia.
Zobacz: jak w to uwierzą i zaczną się z tym utożsamiać.

 

Jak ktoś myśli, że jesteś upierdliwym szefem, niech se myśli. Ale mówisz mu wprost: słuchaj stary, chcesz zarabiać więcej, to pracuj tak i tak.

Chcesz, żeby cię wywalili za dwa tygodnie, to rób, co chcesz.

Po co w to wierzysz? Po co się z tym utożsamiasz? Po co przyjmujesz do swojej przepięknej istoty tego typu etykiety?

Po co?


0 komentarzy do “Czerwone światło – o łykaniu etykietek i zamartwianiu się”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane wpisy

Rozmowy z Wujciem Włodziem

Status Quo

Podobno najtrudniej na świecie jest poruszyć status quo. Czuję ostatnio czasem dużo strachu. I dużo bezsilności, gdy myślę o świecie. Gdy myślę o tym, co się dzieje, co może się dziać na ulicach, chodnikach, zakładach Read more...

Rozmowy z Wujciem Włodziem

Pendolino – o uciekaniu do siebie i odwróconych wartościach

K: – Trudno mi osadzić się w rzeczywistości. W: – Co przez to rozumiesz? – Są takie mieszane uczucia. Wrażenie, że człowiek przyszedł tu po to, żeby się przed czymś ukryć. I uciec stamtąd, żeby Read more...

Rozmowy z Wujciem Włodziem

Etykietki

Idziesz ulicą. Widzisz zarośniętego człowieka w podartym i brudnym ubraniu. Leży nieruchomo pod ścianą supermarketu. Pod nosem zaschnięty gil. Co myślisz? Możesz pomyśleć na przykład: pijany menel. Proste. Tyle na temat. A to, że od Read more...