fot. Sydney Sims / Unsplash

 

Tak jest, jeśli to, co trudne, jest właśnie teraz żywe w relacji.

To czuć. Tak samo jak uderzenie młotkiem w kolano. Tak samo jak czuć „połączenie” między ludźmi, tak samo czuć bolesny jego brak. To nie dzieje się samo. My to robimy.

I można prześledzić jak i dlaczego to połączenie zerwano. Dlaczego tak się stało i dzieje. I możemy to połączenie odbudować. Jeśli chcemy. Jeśli mamy w sobie wystarczająco determinacji, odwagi i otwartości.

MÓWIENIE SZCZERZE O TYM, CO TRUDNE TO JAKOŚĆ BUDUJĄCA MOCNE I SILNE FUNDAMENTY POD TRWAŁE I SATYSFAKCJONUJĄCE RELACJE

Przepływ, połączenie, rozumiem w tym tekście jako poczucie wspólnej obecności. Jednoczesne czucie siebie i drugiej osoby, bycie w jednej przestrzeni i rzeczywistości w tym samym czasie. I to poczucie jest zawsze doświadczane przez obie osoby – nie da się sprawdzić, czy w ten sam sposób, lecz na pewno dzieje się to w tym samym czasie (co można później sprawdzić w rozmowie).

Tak zjawiska tworzenia i zrywania przepływu doświadczyłem w laboratoryjnych warunkach:

Na jednych z zajęć grupy „Świadomej Komunikacji”, które prowadzę, zrobiliśmy ćwiczenie:

Dwie osoby siadają naprzeciw siebie na krzesłach. Jedna osoba z pary podnosi rękę. Ona zaczyna jako pierwsza. Przez chwilę patrzy na osobę naprzeciw. Oddycha. Łączy się ze swoim ciałem i swoimi uczuciami. I w połączeniu z nimi mówi: czuję … ( do wyboru gniew, smutek, radość, strach – to uczucia i emocje z którymi pracuję wedle mapy zaczerpniętej z tradycji Possibility Management. Więcej o nich tu: http://4feelings.mystrikingly.com/ ), bo…. . Mówię prosto z uczucia, nie wiedząc co powiem, zanim tego nie powiem (trochę praktyki i wychodzi 🙂 ).

Np. czuję strach, że mam szczerze mówić ci co czuję. (oddech, łączę się z tym, co w ciele.). Czuję smutek, że na co dzień nie jestem w pełni szczery z innymi. (oddech.) Czuję gniew, że ty też chowasz się przede mną…. Czuję radość, że ci o tym mówię. I tak dalej. Druga osoba tylko słucha. Nic nie mówi.

Jeśli jesteśmy szczerzy w tym ćwiczeniu, w przeciągu trzech minut można doświadczyć intymności jakiej wielu ludzi nie ma szczęścia doświadczać przez całe życie. Można to przyrównać do ekstazy (czasem bolesnej). Nagle, wreszcie ściągasz maskę. Jesteś. Jesteś widziana, słyszana. W kontakcie, w połączeniu. Im głębsza szczerość, tym głębsze jest doświadczenie połączenia i intymności. I odwrotnie.

Byłem w parze z Łukaszem. Najpierw ja mówiłem. Mieliśmy to. Zmiana ról. W połowie jego zdania, ja (jako trzymający przestrzeń), zareagowałem na to, co robiła para obok. Gdy wróciłem do Łukasza, flow zniknęło. Unikał mojego wzroku i mówił rzeczy, których nie pamiętam i co do których byłem przekonany, że przykrywają to, co naprawdę czuje. Nagle tak, jakby zniknął. Nie było obecności, wspólnego bycia. Tylko dwa ciała w innych rzeczywistościach.
Co się stało?

Rozmawialiśmy o tym później. Okazało się, że poczuł gniew, gdy zareagowałem na inną parę. Gniew, że go nie słucham i ignoruję. Jak się okazało, to był gniew, który zwykle mu się uruchamiał przy takich sytuacjach i miał swoje źródło zupełnie gdzieś indziej. I okazało się też, że gniew to ogólnie uczucie, którego Łukasz stara się nie czuć, a już na pewno go nie wyraża.

Obaj wyraźnie poczuliśmy, że w chwili zatajania jego emocji, połączenie między nami zostało zerwane. Później, gdy omawialiśmy ćwiczenie w grupie, okazało się, że jeszcze kilka par doświadczyło czegoś podobnego.

WAŻNE: przepływ zniknął nie w chwili czucia gniewu, tylko w chwili próby zatajenia gniewu przede mną!
Przepływ wrócił, gdy tylko zaczęliśmy o tym szczerze rozmawiać. Większość ludzi dlatego właśnie zataja swoje uczucia: myślą, że czucie ich sprawi, że połączenie zostanie zerwane przez to, że je czują. Podczas gdy zrywamy przepływ dlatego, że nie ich nie wyrażamy i zatajamy swoje uczucia i emocje względem innych osób.

Obojętnie, czy to strach, gniew, smutek, czy radość. Najczęściej jest to mieszanka wszystkiego.

 


CO SIĘ DZIEJE GDY ZATAJAMY?

Nienazwane uczucia manifestują się w emocjonalnych myślach : gniewnych ( „Jest najgorszym gnojkiem na świecie”, „co ty tam wiesz”, „ona jest do niczego”), pełnych smutku („ona na pewno mnie nie chce”, „nie lubią mnie, więc lepiej pójdę stąd”), strachu („lepiej nie powiem nic do niego, bo to tylko go rozzłości, albo odrzuci ode mnie), albo idealizacji drugiej osoby, które również mogą nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością („ależ on wspaniały!”, „jest tak dobra i współczująca”).

Coraz bardziej jesteśmy w swoich historiach o osobie, czyli w swojej głowie, a coraz mniej w ciele (a tylko tam możemy DOŚWIADCZAĆ kontaktu z drugim człowiekiem).

Tworzymy maski, zasieki, powody. Nie ma flow, nie ma chemii. Coś nie działa, nie klika. Mniej chętnie odbieramy telefony i piszemy do siebie. Nie mamy czasu, coraz rzadziej szukamy swojego towarzystwa (no i po co? W końcu nawet jak jesteśmy ze sobą, to w sumie nie jesteśmy). Odsuwamy się od siebie i w końcu zrywamy relacje. I najczęściej mówimy sobie: tak wyszło.

Wszyscy to znamy – tak tworzymy swoich wrogów, albo udowadniamy, że świat dzieli się na dobrych i złych, lepszych i gorszych (jeśli kierujemy gniew na siebie – to my jesteśmy gorsi, jeśli na innych, to oni są gorsi). Robimy to w pracy, w intymnych relacjach, z rodziną, dziećmi i przypadkowymi ludźmi.

Wszyscy tak robimy, mniej lub bardziej subtelnie za każdym razem, gdy nie wyrażamy wprost swoich uczuć i emocji.

Przyznanie się do tego, może być pierwszym krokiem do większej prawdy w życiu, ale też do odzyskania wybranych, ważnych relacji.

Co ciekawe jedne z dwóch najbliższych mi osób w tej chwili to ludzie, z którymi miałem na początku ogromne napięcia i konflikty. Nie uciekliśmy przed sobą i byliśmy szczerzy wobec siebie, wyjaśniliśmy co było do wyjaśnienia i robiliśmy to regularnie.

Wrogość może przekształcić się największą przyjaźń. I odwrotnie (to też znam świetnie z życia).

W obu przypadkach decyduje jedno kryterium: intymność przejawiająca się w szczerości i odwadze i determinacji po obu stronach do ujawniania swoich prawdziwych uczuć i myśli.

To jest dla mnie niezmiennie cud i fenomen szczerej i autentycznej komunikacji.

WAŻNE: Odsuwanie się od ludzi i rezygnowanie z relacji, nie jest ani dobre ani złe. Czasem wręcz bardzo zdrowe i odświeżające. Pytanie tylko, czy robimy to świadomie, bo chcemy, czy dlatego, że „tak wychodzi”, albo nie widzimy innych możliwości.

DLACZEGO SZCZEROŚĆ NIE DZIAŁA?

No właśnie. To najczęstszy argument przeciw szczerej i autentycznej komunikacji. Że albo mówimy i nic się nie zmienia albo tylko pogarsza. Dlaczego tak jest?

No więc ja się pytam:

1. Czy mówimy wszystko? Czy jesteśmy szczegółowi?

Bardzo często komunikacja utyka na tym, że są rzeczy, które naszym zdaniem możemy powiedzieć (i te mówimy) i te, których nie można powiedzieć (i tych nie mówimy). Do tej drugiej kategorii zaliczają się np. rzeczy, o które jest nam wstyd. Więc wolimy skupić się na tym, co nie jest w porządku u drugiej osoby, zamiast odsłonić siebie.

Na przykład mężczyzna, któremu łatwiej skrytykować żonę i wyrażać swoją złość nie wprost, np. mówiąc, że ona ma go w dupie, albo, że to co robi, jest głupie, niż powiedzieć, że jest zły, że jej nie ma w domu, bo za nią tęskni. I gdyby to powiedział, po gniewie, pojawiłby się szczery smutek, uczucie źródłowe. On się wstydzi czuć smutek. Wstydzi się tęsknić za bliskością. I nie chce czuć wstydu. Więc komunikacja utyka na pretensji i napięcie narasta. Czyli niby jest szczery, a tak naprawdę nie jest szczery.

Łatwiej też przyznać, że ktoś jest w sidłach mechanizmów obronnych, niż poszukać ich u siebie.

Wtedy w takiej rozmowie skupiam się wyłącznie na drugiej osobie nie odsłaniając siebie, albo nie przyjmuję, gdy druga osoba mnie odsłania.

np. Często nie mówię ludziom, że się złoszczę, gdy ktoś mi ściemnia i mam poczucie, że coś mu nie pasuje, a zamiast mi powiedzieć i postawić granice, udaje, że wszystko jest dobrze. Zawsze mam „dobre powody”, żeby tego nie mówić. Za to w głowie stwarzam sobie wtedy pogardliwą historię o tej osobie (phi, nie stawia granic), a potem gdy mój gniew (często z zupełnie innych powodów) urasta do poziomu, w którym już go nie umiem utrzymać pod powierzchnią (i który jest oczywiście totalnie nieadekwatny do tego, co się realnie dzieje), wybucham i na pierwszy ogień rzucam, że ktoś jest nieszczery. Podczas gdy przez cały ten czas ja też byłem nieszczery. Ale o tym lepiej nie mówić. Czyli znów: ja jestem OK, a ty nie. Oczywiście nie prowadzi to do bliskości, bo tylko rozładowuję swoje napięcie, chroniąc siebie i dalej będąc nieszczerym.

Jednym ze skuteczniejszych i bardziej powszechnych sposobów unikania szczerości z innymi ludźmi (i wiążących się z tym niekomfortowych uczuć) jest bycie nieszczerym ze sobą.

2. Dlaczego mówimy?

Czy żeby wejść w kontakt, zbliżyć się do siebie?

Czy żeby mieć rację? Czy żeby wyrzucić z siebie swoje emocje przez miesiące skiszone na niestworzone historie, w które święcie wierzymy? np. Ktoś kiedyś powiedział coś, co mi się nie spodobało, nie wyraziłem, po miesiącach przejawia się to w trującej historii, która pęcznieje jak wulkan z każdym jego spojrzeniem, które NA PEWNO jest wymierzone przeciwko mnie: „on mnie nie szanuje, to gnojek, nie szanuje granic nikogo, prostak, udaje takiego miłego dla innych, tak naprawdę jest żmijowatym kutasem” itp. I teraz w końcu mu powiem prawdę o nim. Inna sprawa, że te spojrzenia często są NAPRAWDĘ naładowane ciężkimi emocjami skierowanymi w naszą stronę, bo np. w głowie tej drugiej osoby może dziać się dokładnie taka sama historia jak w naszej.

No i tu można wrócić do pierwszego pytania: Czy mówię wszystko? Czy odsłaniam też siebie?

3. Czy to, co mówimy, jest wysłuchane?

Czy raczej mówimy, a z drugiej strony jeszcze zanim skończymy, słyszymy już obronę, atak, tłumaczenie się, kontrargumentację, zmianę tematu, podważanie naszych uczuć itp. itd. Jesteśmy w kontakcie czy gramy w umysłowego ping-ponga z drugą osobą? Chcemy usłyszeć, czy chcemy mieć rację?

Bardzo łatwo to poznać, jeśli trochę czujemy siebie i przestrzeń. Bardzo łatwo poznać to po rezultatach rozmowy.

A z kolei bardzo trudno słuchać, gdy to co mówi druga strona uderza w nasze wyobrażenia o nas samych. Zawsze. I to działa w dwie strony.

Nigdy nie dotkniemy siebie nawzajem, jeśli będziemy stali naprzeciw siebie w zbrojach. Jeśli choćby jedna osoba będzie stała w zbroi. W końcu po to są zbroje właśnie (i chwała im za to!).

Słuchanie w delikatnych sytuacjach konfliktowych to jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie (w mojej opinii). Co najmniej tak samo trudna jak całkowicie szczere odsłonięcie się przed drugą osobą. Gdyby ludzie wiedzieli jak bardzo, z pewnością wkładaliby więcej wysiłku w naukę tych umiejętności.

Jednym ze sposobów na słuchanie jest powtarzanie kluczowych wypowiedzi osoby, która do nas mówi. Jednym ze sposobów na upewnienie się, że druga osoba nas słucha, jest po tym, gdy skończymy ważną dla nas wypowiedź, poprosić drugą osobę o powtórzenie tego, co usłyszała.

fot. Ryan Holloway/ Unsplash

GŁĘBOKIE RELACJE

To, że szczerze powiemy o tym, co trudne i w pełni się odsłonimy nie daje gwarancji na to, że połączenie, intymność i bliskość powrócą do relacji (poza tym: czynników budujących to połączenie jest dużo więcej, komunikacja werbalna jest tylko jednym z nich). Natomiast jeśli tego nie zrobimy, szansa że wrócą jest bardzo nikła. Na ich miejsce może zaistnieć raczej tymczasowa atrapa, która rozpadnie się z pierwszym podmuchem silniejszych emocji.

Possibility Managment (tradycja, z której czerpię moje narzędzia pracy) nie dzieje się w głowie. Dzieje się w ciele. Emocjonalnie, fizycznie, energetycznie i intelektualnie w tym samym czasie. Doświadczenie połączenia lub jego braku jest tak samo realne jak chmury na niebie. Nie podlega dyskusji dla żadnej ze stron. Nie ma tu miejsca na relatywizm opinii. Możesz to albo czuć, albo nie. Jeśli nie czujesz nic, to najprawdopodobniej twoje mechanizmy obronne robią wspaniałą robotę, żeby cię przed tym uchronić.

Moja praca na warsztatach i sesjach indywidualnych polega na trzymaniu przestrzeni dla tego, żeby ludzie zwiększali w sobie sensytywność na te i inne odczucia kluczowe dla świadomej komunikacji, która odbywa się przede wszystkim w ciele i uczuciach.

WAŻNE:

Żeby móc mówić o emocjach, najpierw trzeba je czuć, rozpoznawać w ciele i umieć nazwać. Większości z nas nikt tego nie nauczył, a wręcz bardzo się starano, żeby było odwrotnie. Często nauczenie się tych umiejętności może potrwać. Miesiące, czasem lata. Warto być dla siebie w tym procesie życzliwym, cierpliwym i łagodnym. Jednocześnie konsekwentym. Warto pamiętać, że mało jest tak przerażających dla naszej struktury ego, jak obnażanie jej i konsekwentne w pełni szczere odsłanianie siebie. To nie jest łatwe i nie dzieje się od razu. A raczej jest procesem, który odbywa się wciąż od nowa. Bez względu na stopień zaawansowania.

I warto też pamiętać, że mało jest na świecie rzeczy tak wspaniałych i wynagradzających jak szczera i prawdziwa relacja ze sobą i drugim człowiekiem.

EKSPERYMENT:

Zrób z jakąś bliską sobie osobą ćwiczenie, o którym napisałem na początku artykułu. Jeśli coś jest niejasne dla Ciebie, napisz do mnie, odpowiem na wszelkie pytania 🙂


0 komentarzy do “GDY NIE MÓWIMY O TYM, CO TRUDNE, ZRYWAMY PRZEPŁYW W RELACJI”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane wpisy

Relacje

Jak oswoić smoka – Twój Gniew cz.1

JAK OSWOIĆ SMOKA – TWÓJ GNIEW Gniew często kojarzy się nam z krzyczeniem na innych ludzi, wymuszaniem swojej woli, ranieniem, agresją i przemocą. Krytykanctwem, narzekaniem, obrażaniem. Nawet samo słowo „złość” w naszym języku pochodzi o Read more...

Relacje

Szczery czy miły?

fot. Hazel Silva Wolisz być szczery czy miły? Od dziecka uczyliśmy się jak zasłużyć na miłość, akceptację, uwagę i docenienie. Bardzo często jako dzieci budowaliśmy wymyślne strategie co zrobić, żeby nie podpaść, żeby nie ściągnąć Read more...

Relacje

Ćwiczenie na znajdywanie swoich potrzeb

Chcę podzielić się z Wami ćwiczeniem, które robi naprawdę dobrą robotę w moim życiu 🙂 Jest to świetne narzędzie do pogłębiania świadomości potrzeb. Własnych i bliskich. Oraz do znajdowania konkretnych rozwiązań i sposobów ich zaspokajania. Read more...